Na polskich budowach panuje pewna dowolność w kwestii rozmieszczenia otworów okiennych i ich wielkości. Co lubimy zmieniać? Najczęściej podwyższamy lub obniżamy poziom parapetu, żeby pasował nam do wysokości kuchennego blatu czy biurka, zwężamy otwory, przesuwamy je na ścianie w prawą lub lewą stronę albo zamieniamy klasyczne okno na sięgający ziemi porte-fenetre (lub odwrotnie). Czasami idziemy krok dalej i beztrosko zabieramy się za rzeczy poważniejsze, jak poszerzanie otworów, nieplanowane okno w ślepej ścianie albo modyfikacja nadproży pod wbudowane rolety, których pierwotnie nie było w projekcie. Wykonawcy nie oponują, bo beton komórkowy nie sprawia im problemów niezależnie od tego, gdzie i w jakim rozmiarze ostatecznie inwestor zdecyduje się mieć okno. Ich milcząca zgoda nie oznacza jednak, że możemy dowolnie ingerować w projekt. O tym, czy wolno nam zaszaleć i jak to zrobić bezpiecznie, powinien zdecydować projektant lub kierownik budowy.
Wszelkie odchyłki od założeń projektowych muszą zostać odnotowane w dzienniku budowy. Te dotyczące otworów okiennych również. W większości przypadków jest to zmiana nieistotna, więc w dzienniku wystarczy adnotacja, będąca potwierdzeniem na to, że zmiana została zaakceptowana przez kierownika budowy. Jest to procedura standardowa, żeby wcielić pomysł w życie (pamiętajmy jednak, aby mieć na uwadze kwestie projektowe i konstrukcyjne opisane w dalszej części tekstu). Problem z formalnościami pojawia się w zasadzie w jednej sytuacji - wtedy, kiedy wstawiamy nieplanowane okna w ścianie budynku. Może się okazać, że jest to sprzeczne z zasadami usytuowana budynku względem granic działki. Naruszamy wówczas warunki uwzględnione w pozwoleniu na budowę, a to w dalszej perspektywie wiąże się z kłopotami przy odbiorze budynku przez organ nadzoru.
Każda ingerencja w wielkość i usytuowanie otworów okiennych narusza formę budynku, burzy założenie architekta. Układ okien na elewacji zazwyczaj odpowiada jakiemuś porządkowi: na przykład wszystkie okna są jednakowe albo rozstawione symetrycznie względem osi budynku, mają ościeża dolne i górne na tym samym poziomie, a boczne w jednej linii na obu kondygnacjach itp. Jeśli jedno z okien przesuniemy albo zmienimy jego wymiary – zakłócimy całą koncepcję. Decydując się na zmianę w obrębie jednego otworu, musimy liczyć się z tym, że dla zachowania architektonicznej spójności powinniśmy w analogiczny sposób zmodyfikować te pozostałe. To z kolei może negatywnie wpłynąć na ustawność wnętrza domu, bo o ile ten jeden otwór zmieniamy „na lepsze”, żeby poprawić coś w danym pomieszczeniu – o tyle w innych może to wywołać aranżacyjne komplikacje. Okno znajdzie się przykładowo przy samej ścianie albo w osi prysznica, pod spodem nie zostanie wystarczająco dużo miejsca na grzejnik lub trudno nam będzie wygodnie umeblować pokój.
Rozmieszczenie i wielkość otworów okiennych stanowią pewną koncepcję architektoniczną. Każda ingerencja zakłóca estetykę budynku i może utrudnić jego aranżację (fot. SOLBET)
My, inwestorzy, wielu kwestii nie zauważamy. Wielopłaszczyznowe skutki zmian pod względem funkcjonalności i architektury domu najlepiej wskaże nam projektant i powinniśmy skonsultować z nim nasze plany.
O tym, czy zmiana nie wpłynie negatywnie na statykę konstrukcji, zawsze powinien zdecydować projektant lub kierownik budowy, który w razie potrzeby przeprowadzi stosowne obliczenia. Za zmiany względnie bezpieczne i nie wymagające dodatkowych środków ostrożności możemy uznać zwężenie otworów okiennych i przedłużenie ich w dół. Każda inna modyfikacja: poszerzanie otworu, zmiana poziomu nadproża, podwyższenie parapetu, przesunięcie otworu w inne miejsce – wiąże się z mniejszą lub większą ingerencją w rozkład obciążeń w konstrukcji budynku w strefie przy otworach.
Modyfikacja położenia lub szerokości otworu wpływa na schemat statyczny przyjęty w projekcie do obliczeń konstrukcyjnych (fot. SOLBET)
Na co zwrócić uwagę? Na pewno istotna jest geometria i nośność nadproży. Jeśli poszerzamy otwór, to zwiększamy jego rozpiętość i nadproża będą dłuższe. To negatywnie wpływa na ich wytrzymałość i powoduje większe ugięcie. Zbyt słabe nadproże może się porysować, a ściana nad nim ulec uszkodzeniu, dlatego konieczne może być odpowiednie wzmocnienie. W domach z betonu komórkowego nie powinno być z tym problemu. Dopóki poruszamy się w obrębie rozpiętości otworu do 180 cm, to wystarczy zestawić we właściwej konfiguracji prefabrykowane belki nadprożowe (po 2-3 sztuki, tak, żeby pasowały do grubości ściany). Tu uwaga – jeśli kupiliśmy krótsze belki nadprożowe według schematu oryginalnego projektu, to nie możemy ich zastosować, bo nie zapewnimy odpowiedniej głębokości podparcia. Musimy kupić nowe, dłuższe!
Nadproża prefabrykowane mają długości od 140 do 230 cm i pasują do otworów o rozpiętości do 180 cm (fot. SOLBET)
Jeżeli otwór jest szerszy niż 180 cm, to nie obędzie się bez nadproża żelbetowego. Jeśli pierwotny projekt również zakładał takie rozwiązanie, wystarczy drobna modyfikacja geometrii. Jeśli natomiast otwór w oryginalnej koncepcji miał być znacznie węższy i przesklepiony prefabrykowanymi belkami, to konieczne będzie zaprojektowanie nadproża od nowa. Wygodnym rozwiązaniem jest zrobienie nadproża w traconym szalunku z kształtek U. Mają szerokość odpowiadającą grubości ściany i łączy się je ze sobą tą samą zaprawą, jakiej używa się do murowania bloczków.
Do nadproży żelbetowych możemy wykorzystać szalunek tracony z kształtek U (fot. SOLBET)
Kolejna ważna kwestia to zbrojenie stref podokiennych. Jego zadaniem jest ochrona przed spękaniami pionowymi i skośnymi biegnącymi od narożników otworu w dół. Zbrojenie układa się w spoinach pod otworem, dobierając długość tak, żeby po obu stronach otworu wystawało poza jego krawędzie przynajmniej 50 cm (będziemy pisać o tym bardziej szczegółowo w kolejnych odcinkach cyklu). Jeśli poszerzymy otwór, a długość zbrojenia podokiennego pozostawimy bez zmian – mur może nam popękać. Podobnie, jeśli o całą wysokość bloczka podwyższymy poziom dolnego ościeża, ale zbrojenie pozostawimy niżej, w pierwotnie przeznaczonych ku temu spoinach. Łatwo o tym szczególe zapomnieć, dlatego jeśli decydujemy się na zmiany, szczególnie ważna jest w tym kontekście kontrola poczynań wykonawców.
Zmiany wysokości otworów okiennych najłatwiej wyprowadzić dociętymi bloczkami lub układanymi poziomo płytkami z betonu komórkowego (fot. SOLBET)
A z czym wiąże się pozornie błahe przesunięcie otworu okiennego w prawą lub lewą stronę? Przede wszystkim zakłócamy pewien moduł konstrukcyjny ściany i prawdopodobnie więcej elementów trzeba będzie ciąć. Na szczęście w domu z betonu komórkowego nie jest to zabieg ryzykowny. Bloczki są jednorodne i można je łatwo w dowolnym kierunku przycinać i wstawiać w mur. Trzeba tylko zwrócić uwagę na to, żeby w strefie oparcia nadproża również po przesunięciu zachować prawidłowy – zgodny z pierwotnym - układ bloczków, żeby nadproże miało właściwe podparcie i nadmurowanie.
Wielu projektantów stara się rozmierzać rozstawy otworów tak, żeby odpowiadały modułowi elementów murowych i żeby nie trzeba było ich docinać – choć akurat w przypadku bloczków z betonu komórkowego nie jest to kłopotliwe (fot. SOLBET)
Wszelkich modyfikacji związanych z otworami okiennymi najlepiej dokonywać już na etapie projektu, wtedy łatwo dopasować rozwiązanie konstrukcyjne do nowego schematu i zadbać o aspekty wizualne oraz funkcjonalność. Jeśli decydujemy się na zmiany spontanicznie, musimy liczyć się z trudnościami, często większymi kosztami i koniecznością wzmożonej kontroli kwestii wykonawczych. Warto przy tym pamiętać, że systemowa budowa z betonu komórkowego, który jest jednorodny, łatwy w obróbce i przyjazny wykonawcom, ułatwia sprawę i zdecydowanie ogranicza negatywne konsekwencje naszych decyzji.
Artykuł powstał we współpracy z firmą SOLBET
w ramach autorskiego cyklu "Akademia Świadomego Budowania"
POBIERZ BEZPŁATNY PORADNIK
Data publikacji: 26 czerwca 2019
Jaki materiał jest najlepszy na ściany domu? Mówiąc wprost - taki, którego wykonawca nie zepsuje. Dobre wykonawstwo jest równie ważne, jak jakość wyrobu. Świetnymi parametrami technicznymi może pochwalić się większość dostępnych na rynku materiałów murowych. Tylko co z tego? Fachowców nie interesuje ich termoizolacyjność ani proekologiczny skład. Dla nich liczy się czas i wygoda, i te cechy materiałów, które ułatwiają im pracę. A satysfakcja wykonawców działa na naszą korzyść. Jeśli pracują z opornym, trudnym materiałem, to będą szukać dróg na skróty i niekoniecznie wskazanych ułatwień. Konsekwencje ich błędów poniesie odbiorca końcowy, czyli my, inwestorzy. Z łatwym w obróbce, przyjaznym murarzom betonem komórkowym poradzi sobie nawet mało wprawna ekipa. Jest odporny na fuszerkę, bo prościej jest wymurować go zgodnie z wytycznymi, niż coś kombinować. Po prostu trudno go zepsuć, jest błędoodporny. I stąd nazwa cyklu: "Bezbłędny beton komórkowy". Oczywiście paru podstawowych zasad budowania jednak przestrzegać trzeba - ale naprawdę nie jest to trudne, co udowadniamy w kolejnych odcinkach cyklu.