Przede wszystkim pamiętajmy, że producenci "zalecają ciąć poza połacią", a nie "zabraniają ciąć na dachu", zostawiając furtkę na specyficzne przypadki. Po drugie - cięcie poza połacią wcale nie oznacza konieczności zbiegania po drabinie na dół. Rozwiązań jest wiele, czasami wystarczy wykonać podest roboczy na rusztowaniu albo zatrudnić pomocnika odpowiedzialnego tylko za cięcie i dostarczanie elementów na górę. Po trzecie - wskazana jest pewna doza zaufania do dekarzy. Oni naprawdę wiedzą, co robią, to jedna z najtrudniejszych branż budowlanych. Fachowcy uczestniczą w szkoleniach, śledzą rynek, dbają o zachowanie dobrej opinii wśród klientów, na pewno nie zależy im na kiepskim efekcie swojej własnej pracy.
Sprawna ekipa radzi sobie z taką organizacją pracy, żeby nie musieć ciąć na dachu, kiedy nie jest to konieczne (fot. Michał Widuliński)
A jednak jest jeszcze po czwarte - wciąż można źle trafić... We własnym interesie warto zorientować się, o co z tym cięciem chodzi.
To najbardziej oczywiste zagrożenie, i to nie tylko przez bezpośrednie uszkodzenie narzędziem tnącym. Podczas cięcia dachówek sypią się iskry. Wtapiają się one w wierzchnią warstwę folii dachowej, co w oczywisty sposób osłabia jej szczelność, a także w powłokę już ułożonych dachówek. Te mikrodrobinki niszczą pierwotną gładką strukturę szkliwa czy angoby. Szorstkie pokrycie szybciej łapie brud, psując estetykę dachu. Co ciekawe, iskry są groźne tylko z bardzo bliskiej odległości. Wystarczy odejść z dachówką pół metra dalej, na podest rusztowania albo na balkon, żeby uniknąć ryzyka - opadająca z większej odległości iskra jest za zimna, żeby wtopiła się w inny materiał.
Pył jest tym groźniejszy, że pozornie zupełnie nieszkodliwy, a na czerwonym dachu (mowa o dachówkach ceramicznych) w ogóle niewidoczny. Widać go tylko na połaciach ciemnych. Przy sprzyjającej aurze po kilku opadach dach jest czysty. Czasami jednak grafitowe pokrycie przez pół roku straszy czerwonym nalotem.
Pył po cięciu potrafi długo zalegaż w zagłębieniach, do których jest utrudniony dostęp wody opadowej (na przykład pod okapami lukarn), stanowiąc "żywyu" dowód na niekompetencję lub niestaranność dekarzy, tnących dachówki na połaci (fot. KMR)
Co ciekawe, na forach internetowych taka praktyka zdaje się być dopuszczalna również wśród inwestorów. Nie przeszkadza im, że dach musi się "umyć", bo i tak przecież jeszcze się nie wprowadzają. Jest w tym pewna logika, budowa to nie laboratorium i nie trzeba nic przecierać szmatką do połysku, ale chodzi nie tylko o walory estetyczne. Pył szkodzi najbardziej tam, gdzie go nie widać. Osiada nie tylko na pokryciu, wnika również pod dachówki, zatykając pory membrany dachowej i ograniczając jej dyfuzyjność. Jeszcze trudniej jest w przypadku dachówek betonowych, których cementowy pył mocno przywiera do powierzchni. Nie jest łatwo go usunąć ani dmuchawą, ani wodą. Doświadczeni dekarze sceptycznie podchodzą do takich praktyk i zalecają z dachówkami wymagającymi cięcia po prostu kawałek odejść, a jeśli już muszą ciąć na dachu, to używają dmuchaw i zmywają dach po skończeniu pracy.
Jak twierdzą dekarze, są sytuacje, kiedy cięcie dachówek na dachu ma znaczenie dla estetyki - na przykład w linii kosza, gdzie trudno byłoby w inny sposób osągnąć idealnie równą krawędź, dlatego karpiówki tnie się ręczną kątówką. Zawsze jednak warto zwracać na to uwagę i o tym rozmawiać, żeby takie indywidualne przypadki nie stały się regułą (fot. Radosław Sidorowicz)
Za cięciem poza połacią przemawia też argument prawidłowego ustawienia maszyn do cięcia. Dachówki muszą być przycięte równo. Zwłaszcza przy elementach wielkoformatowych narzędzia mają znaczenie, a najlepszy efekt uzyskuje się na pilarkach elektrycznych (>>> zobacz film). Nie da się oprzeć takiej maszyny o łaty na dachu - musi stanąć na stabilnym, równym podłożu.
Podsumowując - indywidualne sytuacje są różne, ale warto zapamiętać cytat Mistrza Dekarskiego: "Kiedyś doświadczony dekarz starej daty powiedział mi, że dekarzowi ciąć na dachu nie wypada. I tego się trzymam.".
Data publikacji: 27 lutego 2017
Ocieplenie umieszczane po zewnętrznej stronie przegrody uważa się za najbardziej efektywne. W przypadku dachu długo trzeba było czekać na materiały, które poradzą sobie z ekstremalnie trudnymi warunkami. Od kilku lat ten rynek coraz prężniej się rozwija.
Nazywa się je różnorako - modułowe, panelowe, dachówki z blachy. Są wygodniejsze w montażu niż arkusze blachodachówki ciętej i przewyższają je estetyką.
Deklarowany okres odporności na promieniowanie UV wynosi od 6 tygodni do 6 miesięcy. Skąd te różnice i czy rzeczywiście ta kwestia jest taka istotna?
Dach jest przegrodą narażoną na najbardziej ekstremalne czynniki zewnętrzne. To połać dachową najmocniej pali słońce, ssie wiatr, uderza grad czy obciąża zalegający śnieg. Wybieramy pokrycie dachowe pod kątem wyglądu. Porównujemy wzory. Tak naprawdę powinniśmy zacząć od jego funkcjonalności. Od tego, co na danym terenie najlepiej sprawdza się w obliczu szalejących żywiołów. Co wytrzyma wichury albo ma wysoką odporność na płowienie. Czy jesteśmy w stanie dopasować niezbędne akcesoria i obróbki. Czy kąt nachylenia dachu nie zagraża stabilności określonego pokrycia. Czy poszycie jest wystarczająco szczelne i nie grozi nam zamakanie ocieplenia dachu. Dopiero z puli materiałów spełniających te kryteria - wybierajmy wzór pokrycia. To też jest istotne - dach to przecież bardzo rozległa i wyraźna wizytówka domu.