Podczas budowy domu skupiamy sią na drobnych nierównościach ścian, analizujemy odchyłki, ubytki i „zadziory” z betonu. Potem… Wszystko zakrywamy warstwami wykończeniowymi – i zapominamy. W przypadku tynku nie jest to takie proste. Jego już niczym nie zasłonimy (a przynajmniej nie wszędzie), możemy go co najwyżej pomalować, a przecież po zamieszkaniu przez długie lata otaczamy się nim z każdej strony. Nic dziwnego, że temat tynkowania budzi tyle emocji. Wspólnie z ekspertem z firmy Solbet, Tomaszem Rybarczykiem, trochę porządkujemy obiegowe opinie.
To sprawa indywidualna, zależna od kilku czynników. Pierwszym z nich jest pora roku. Wiosną i latem, kiedy jest ciepło, kolejność robót i ich pora mogą być dowolne. Jesienią natomiast inwestorzy najczęściej starają się najpierw skupić na pracach zewnętrznych, żeby zdążyć z nimi jeszcze przy sprzyjającej pogodzie, a dopiero później przenoszą się do środka. Wewnątrz domu słota ani plucha nie są już przeszkodą i można spokojnie przystąpić do tynkowania, a dzięki temu, że budynek jest ocieplony z zewnątrz, możemy efektywnie dogrzewać wnętrze. To ważne, żeby podczas tynkowania i innych mokrych robót wykończeniowych utrzymywać temperaturę powyżej +50C.
Jeśli najpierw ocieplimy budynek, to później łatwiej nam będzie efektywnie dogrzewać wnętrze i prowadzić prace wykończeniowe (fot. SOLBET)
Drugi czynnik decydujący o harmonogramie prac to… okna. Niekiedy producenci okien wymagają, aby ich montaż odbył się już po wykonaniu i wyschnięciu tynków wewnętrznych, inaczej traci się gwarancję. Ponieważ zaś ocieplenie ścian budynku robi się dopiero po zamontowaniu okien – kolejność jest narzucona odgórnie.
Trzeci, prozaiczny czynnik, to oczywiście dostępność ekip wykonawczych.
To, ile schnie tynk, zależy w dużej mierze od jego grubości. Przyjmuje się, że potrzeba 1 dnia na każdy 1 mm. Ponieważ cementowo-wapienny zazwyczaj ma od 5 do 15 mm, musi wysychać średnio od tygodnia do dwóch (a pełną wytrzymałość, jak każdy wyrób z zawartością cementu, uzyskuje po 28 dniach). Oczywiście duży wpływ na czas schnięcia mają również panujące warunki, czyli temperatura i wilgotność – chłód i duża zawartość wilgoci w powietrzu wydłużają czas schnięcia wyprawy tynkarskiej.
To, czy na ścianach znajduje się ocieplenie, czy nie, nie ma znaczenia dla czasu schnięcia tynków. Zewnętrzna warstwa termoizolacji nie zakłóca odparowywania wilgoci, która z budynku wydostaje się i tak głównie przez system wentylacji oraz otwarte okna i drzwi. W ocieplonym budynku łatwiej jest natomiast utrzymać odpowiednie warunki. W upalne dni wewnątrz domu nie robi się tak gorąco (wbrew pozorom upał wcale nie sprzyja szybszemu schnięciu, bo powietrze ma wtedy bardzo wysoką wilgotność), natomiast w chłodne dni mamy możliwość dogrzania pomieszczeń. Stabilność cieplno-wilgotnościowa zapewnia prawidłowy przebieg procesu schnięcia tynków, a wręcz może go przyśpieszyć, więc postawiona w pytaniu teza raczej się nie potwierdza.
Tynki wewnętrzne nie są bezpośrednio narażone na działanie deszczu, słońca ani wiatru. Tylko mróz – przy nieogrzewanym budynku - może być czynnikiem niekorzystnym, dlatego należy dbać o to, aby temperatura wewnątrz nie spadła poniżej +50C. Poza tym aura nie ma wpływu ani na dogodny moment rozpoczęcia prac wykończeniowych, ani na ich przebieg. Ewentualnie znaczenie może mieć zależny od pogody harmonogram prac zewnętrznych, który pośrednio determinuje i etapy wykończeniówki (czyli to, o czym wspomniano wyżej) – ale dla samego tynku, jego jakości i parametrów, nie jest to istotne.
Obrzutka to, mówiąc w uproszczeniu, mocny tynk. Dawniej obrzutka, czy inaczej szpryc, była nieodzowną warstwą podtynkową, wyrównującą i wzmacniającą podłoże – i wykonywano ją zawsze. Obecnie, kiedy mamy równiejsze niż kiedyś materiały murowe, do tego lepsze zaprawy tynkarskie i coraz bardziej świadomych wykonawców, obrzutka nie jest koniecznością.
Wielu wykonawców natryskuje szpryc z przyzwyczajenia, wielu też wykonuje tę bazową warstwę zamiast gruntowania - pod obrzutkę grunt nie jest potrzebny (fot. SOLBET)
Szpryc przydaje się jako warstwa wyrównawcza, kiedy mamy mieszane podłoże – mur przerywany jest żelbetowymi wzmocnieniami. W pozostałych przypadkach wystarczy zagruntować powierzchnię ścian (choć oczywiście wykonanie obrzutki nie jest błędem).
Jeśli na ścianach robiona jest obrzutka to – jak już wspomniano – ich powierzchni się nie gruntuje. Należy je tylko zmoczyć, bo zbyt suche podłoże może odciągnąć wodę z tynku (wykonawcy mówią wtedy, że tynk „się spalił”). Z tego samego powodu tynk nakłada się na obrzutkę metodą „mokre na mokre”, czyli zanim szpryc wyschnie. Jeżeli natomiast kładziemy tynk bezpośrednio na podłoże murowe, to należy zastosować odpowiedni preparat gruntujący, który wyrówna chłonność i zapobiegnie odciąganiu wody z zaprawy. Informacje na ten temat zawsze podane są w karcie produktu czy wręcz na jego opakowaniu.
Ilu inwestorów, tyle opinii. Najczęściej zaleca się najpierw wykonać tynki. W wielu przypadkach skraca nam to czas trwania prac. Świeże podkłady często wymagają kilku dni na związanie, dopiero wtedy możemy wpuścić do środka ekipę tynkującą. Tynki natomiast nie są w żaden sposób obciążane i mogą schnąć niezależnie od tego, co się dzieje w pomieszczeniach, możemy więc od razu przystępować do układania jastrychu. Preferowana kolejność wynika też z konieczności wykonania instalacji CO – dobrze jest zrobić to już po otynkowaniu ścian, a przed podkładami, ze względu na obecność (niemal w każdym domu) ogrzewania podłogowego.
Niektórzy inwestorzy jako wadę wykonywania tynków przed podkładami wskazują możliwość zachlapania ścian podczas pracy agregatu – w opozycji są ci, którzy obawiają się zachlapania podłóg zaprawą tynkarską… Kwestie estetyki i poszanowania pracy innych to już jednak kwestia wyłącznie staranności wykonawcy.
Tynk cementowo-wapienny przeznaczony do malowania lub wykończenia gładzią należy po wyrównaniu zatrzeć styropianową pacą. Tynku, na którym ma być przyklejona okładzina ceramiczna, zacierać nie należy.
To bardzo indywidualna sprawa, uzależniona od preferencji inwestora. Tynki cementowo-wapienne z natury są delikatnie chropowate. Wynika to z frakcji ich uziarnienia – najczęściej 0,5-1,25 mm. Dzięki dosyć dużemu kruszywu tynk jest mocny, a że przy tym szorstki - taka jego uroda.
Niektórym inwestorom zależy właśnie na naturalnym, szorstkim wykończeniu powierzchni ścian, inni wolą jak najgładsze – nie ma to znaczenia dla właściwości samego tynku, jest wyłącznie kwestią estetyki (fot. SOLBET)
Sprytny tynkarz – specjalista potrafi zatrzeć i wyprowadzić tynk niemal idealnie bez konieczności nakładania gładzi. Mniej staranny fachowiec zrobi to słabiej. Wtedy, jeśli lubimy gładkie ściany (a w Polsce jest to bardzo silny trend) możemy wykończyć je właśnie gładzią. Ważne natomiast, żeby kwestię wykonania gładzi (lub nie) ustalić już na etapie podpisywania umowy z wykonawcami, bo często jest to później powodem sporów.
Tynk lekki to tynk o obniżonej gęstości. Po wyschnięciu ma podobne właściwości mechaniczne, jak tradycyjny tynk cementowo-wapienny, natomiast „lżej” się z nim pracuje. Ma większą wydajność – z tej samej ilości suchej zaprawy da się „zrobić” więcej metrów kwadratowych – i łatwiej kładzie się go na przykład na sufitach.
ZOBACZ
>>> ZAPRAWY TYNKARSKIE oraz >>> GŁADZIE MOKRE
dostępne w ofercie firmy SOLBET.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Solbet jako część cyklu „Jak poprawnie ocieplić ściany domu” w ramach autorskiej kampanii Akademia Świadomego Budowania.
Data publikacji: 30 września 2020
Na tej stronie znajdziecie materiały, technologie i wytyczne wykonawcze dotyczące prac odbywających się po zamknięciu stanu surowego, ale jeszcze przed zamieszkaniem w domu, czyli na etapie tak zwanej wykończeniówki. Tynki, szpachle, kleje, jastrych, sucha zabudowa - wspólnie z ekspertami podpowiemy, jak przygotować podłoże, w jakich warunkach prowadzić prace, na co zwrócić uwagę i czym się kierować wybierając konkretne rozwiązania.